Nie powiem, nie jestem przypadkiem który ma na prawdę uporczywy trądzik, tylko coś bardziej w stylu:
- trochę zaskórniaczków na czole
- wągry na nosie
- co jakiś czas wulkan na brodzie
- i pojedyncze niespodzianki
Więc jeśli jesteś osobą która ma bardziej poważny przypadek to niestety nie jestem w stanie Tobie pomóc i lepiej udać się (i znaleźć) do dobrego dermatologa.
Mój trądzik to taki mały upierdliwy dziad, niby prawdziwej szkody nie robi, ale potrafi z równowagi wyprowadzić.
Coś jak ten skrzat z Wigglesów.
Taka mała wredna menda co jak ma się rozmowę o prace dochodzi do wniosku że możemy wyglądać jak hinduska i zasadzi nam wulkan na samym środku czoła i to jeszcze taki że pomimo pół tony korektora widać gigantyczne zgrubienie.
Więc trzeba jakoś z dziadem walczyć, wygrać się z nim nie da, ale chociaż zminimalizować szkody.
Po dużej ilości prób i błędów (z większym naciskiem na to drugie) natrafiłam na zestaw produktów które u mnie co nie co robią.
W naszej drużynie T (jak trądzik) mamy:
- Zapobiegacza-odkażacza
- Broń ostateczną na dorosłe osobniki
- Dusiciela wągrów
- Poszukiwany: pogromca kolonii zamieszkałej na plecach
W dzisiejszym poście przedstawię wam pierwszego bohatera - zapobiegacza-odkażacza.
Jest to - Tialo, kremożel, do cery trądzikowej
Kto tą poronio... dziwną :) nazwę wymyślił nie pytajcie.
Nasz pogromca jest zapakowany w dosyć estetyczny pojemnik z pompką airless (!!!) co rzadko się zdarza w tańszych kremach, a wg. mnie to rozwiązanie jest bardzo czyste i higieniczna, nie ma że paluchy w słoik nie, nie. Paluchowe mikroby zostają na paluchach i wszyscy są szczęśliwi.
Już wiemy gdzie mieszka, więc może więcej o nim samy, nasz kremożel ma dosyć prosty skład.
Główną częścią jego jest aloes (90%) i olejek z drzewa herbacianego (5%). W składzie ma też paraben, więc Ci co od nich stronią moga sobie Tialo odpuścić. Ja od parabenów, nie stronie, jestem odważna i lubię żyć niebezpiecznie :D
Jeżeli chodzi o działanie to tialo może na początku trochę piec (podejrzewam że to może być wina aloesu) jednak w moim przypadku (mam dość sporo naczynek na twarzy i wrażliwą cerę) prócz tego początkowego efektu nic nam nie grozi.
Łagodzi powstałe zmiany, chociaż jeśli oczekujecie że zabije wam pryszcza giganta w ciągu nocy to będziecie zawiedzione.
Ogranicza powstawanie zmian (wiem bo niestety czasami zdarza mi się wągry ugniatać na nosie, czego nikomu nie polecam, i po zastosowaniu tialo po tym zabiegu nic mi się nie wykluwa, co zazwyczaj miało miejsce). Mniej dziadów mniejszych mi wychodzi przy regularnym stosowaniu.
Niestety bolącym gulom nic nie robi, te sobie musza pójść same (chyba że ktoś ma skuteczny sposób to dajcie znać w komentarzu).
Tialo ma jeszcze jedna fajną cechę rzadko spotykaną wśród kremów (oraz kremożeli :D) na trądzik - delikatnie nawilża, co w przypadku skóry dotkniętej trądzikiem zazwyczaj wystarcza.
Jeżeli chodzi o wydajność to dobrze się trzyma, zakupiłam go na początku września i do tej pory go mam (chociaż przyznaje się bez bicia nie było to stosowanie w 100% codziennie).
Cenowo jest całkiem przystępny bo w dozie (który też jest chyba najłatwiejszą droga pozyskania go) kosztuje coś około: 15 zł.
Jeszcze muszę dodać jedną rzecz, albowiem nie wszystkim ziołowo-aloesowy zapach tialo będzie pasował, pozwolę sobie przytoczyć słowa mojego TŻta
Więc osoby o wrażliwszych nosach na zapachy tego typu będą musiały przemyśleć zakup. Mi nic w tym zapachu nie przeszkadza.
Podsumowując kremożel Tialo jest dosyć tanim, skutecznym (jednak cudów nieczyniącym) środkiem na poskromienie choć trochę naszego trądziku.
Jest to - Tialo, kremożel, do cery trądzikowej
Kto tą poronio... dziwną :) nazwę wymyślił nie pytajcie.
Nasz pogromca jest zapakowany w dosyć estetyczny pojemnik z pompką airless (!!!) co rzadko się zdarza w tańszych kremach, a wg. mnie to rozwiązanie jest bardzo czyste i higieniczna, nie ma że paluchy w słoik nie, nie. Paluchowe mikroby zostają na paluchach i wszyscy są szczęśliwi.
Już wiemy gdzie mieszka, więc może więcej o nim samy, nasz kremożel ma dosyć prosty skład.
Główną częścią jego jest aloes (90%) i olejek z drzewa herbacianego (5%). W składzie ma też paraben, więc Ci co od nich stronią moga sobie Tialo odpuścić. Ja od parabenów, nie stronie, jestem odważna i lubię żyć niebezpiecznie :D
Aloe Barbadensis extract, Melaleuca Alternifolia Leaf Oil, Polysorbate 80, Carbomer 940, Propylene Glycol, Diazolidinyl Urea, Disodium Edeate, Methylparaben, Allantoin, Sodium Hydroxide, Propylparaben, CI 147005, CI 42090, CI 15985.
Łagodzi powstałe zmiany, chociaż jeśli oczekujecie że zabije wam pryszcza giganta w ciągu nocy to będziecie zawiedzione.
Ogranicza powstawanie zmian (wiem bo niestety czasami zdarza mi się wągry ugniatać na nosie, czego nikomu nie polecam, i po zastosowaniu tialo po tym zabiegu nic mi się nie wykluwa, co zazwyczaj miało miejsce). Mniej dziadów mniejszych mi wychodzi przy regularnym stosowaniu.
Niestety bolącym gulom nic nie robi, te sobie musza pójść same (chyba że ktoś ma skuteczny sposób to dajcie znać w komentarzu).
Tialo ma jeszcze jedna fajną cechę rzadko spotykaną wśród kremów (oraz kremożeli :D) na trądzik - delikatnie nawilża, co w przypadku skóry dotkniętej trądzikiem zazwyczaj wystarcza.
Jeżeli chodzi o wydajność to dobrze się trzyma, zakupiłam go na początku września i do tej pory go mam (chociaż przyznaje się bez bicia nie było to stosowanie w 100% codziennie).
Cenowo jest całkiem przystępny bo w dozie (który też jest chyba najłatwiejszą droga pozyskania go) kosztuje coś około: 15 zł.
Jeszcze muszę dodać jedną rzecz, albowiem nie wszystkim ziołowo-aloesowy zapach tialo będzie pasował, pozwolę sobie przytoczyć słowa mojego TŻta
Znowu lasem będziesz śmierdzieć?
Więc osoby o wrażliwszych nosach na zapachy tego typu będą musiały przemyśleć zakup. Mi nic w tym zapachu nie przeszkadza.
Podsumowując kremożel Tialo jest dosyć tanim, skutecznym (jednak cudów nieczyniącym) środkiem na poskromienie choć trochę naszego trądziku.
Macie jakieś swoje przetestowane, działające sposoby na umiarkowany trądzik?
Czy może należycie do tej szczęśliwej grupy która zbyt dużo problemów z nim nie ma?